sobota, 17 lipca 2021

Dzieci swoich rodziców (scenariusz: Daniel Gizicki, rysunki: Mikołaj Ratka, wydawnictwo Celuloza, 2019)

 


W drugiej części flipbooka Gizicki zaprosił do współpracy Adriana Tomine, autora Niedoskonałości. Znaczy... Mikołaja Ratkę, ale ci, którzy przeczytali ten komiks zrozumieją suchara :)

W odwrotnej części flipbooka dostaliśmy historię dziejącą się w czasach komunizmu, tu przeskakujemy do współczesności. Epoka inna, problemy obyczajowe też inne, ale jest jedna część wspólna - potwory chodzą po ziemi. Gorzej, często przyjmują postać sympatycznych, jowialnych ludzi.

Daniel Gizicki zaczynąjąc snuć swoją historię wyprowadza czytelnika w bambuko. Przedstawia nam klasyczną historię - jest dwoje rodzeństwa, Łukasz to ten lepiej rokujący życiowo, jego siostra wprost przeciwnie; wiecznie zbuntowana nastolatka na prostej do zrujnowania sobie życia. A życie... cóż, potrafi być przewrotne. Ale to nie o tym komiks. Łukasz po studiach zostaje freelancerem i z uporem godnym maniaka postanawia być twórcą komiksów. Co doprowadza go to tego, że mając 30-tkę na karku, jego status społeczny niewiele odbiega od sytuacji życiowej studenta mieszkającego w akademiku. Fun fact is... to także nie komiks o realiach współczesnych komiksiarzy. To historia o panu Wiesiu. Miłym, sympatycznym staruszku który sąsiaduje z mieszkaniem Łukasza. Pan Wiesio ma córkę Ziutę, choć chyba relacje rodzinne nie wydają się być najsilniejsze. Łukasz wyczuwa samotność Wiesia i staje się jego najbliższym przyjacielem. Do czasu zawału serca dziadeuszka. Mimowolnie Łukasz musi zgłębić relacje rodzinne swego sąsiada. To czego się dowiaduje... stop!

To, czego się dowiadujemy wykopuje nas daleko poza bezpieczną strefę komfortu.

Mocna historia, bardzo mocna. Można powiedzieć, że zbyt przerysowana. I której zagadkę, na pewnym etapie, można domyśleć się samemu. I która podcina ścięgna w stopie. Ale właśnie tu na wierzch wychodzi kunszt gadulstwa scenarzysty. Gizicki, żeby dojść do clou, rozpędza się powoli. Tworzy postacie ze swoją historią, zaznacza pewne aspekty życia współczesnych ludzi (które można dowolnie rozszerzać) by potem - tak sprytnie nakreślone charaktery postaci - doprowadzić do gorzkiego finału. I mimo, że dodałem dwa do dwóch wcześniej niż Łukasz - wynikiem zostałem identycznie porażony. Będę tą opowieść pamiętał długo!

A Mikołaj Ratka mógłby być ghost-painterem Adriana Tomine. Albo Adrian Tomine mógłby być ghost-pencilerem Mikołaja Ratki. To nie zarzut, to komplement!

Rodzice swoich dzieci stawiam minimalnie wyżej niż Dzieci swoich rodziców. Przede wszystkim dlatego, że w tamtej opowieści zostałem zaskoczony i porażony, tu tylko porażony intensywnością. Nie zmienia to faktu, że to komiks, który powinno się wręczać komiksofobom. By im pokazać, że używając tego nośnika można rozjechać emocjonalnie czytelnika jak to robią topowe pozycje książkowe.


p.s. tak, zdaję sobie sprawę z czerstwości podsumowania. Proszę o wybaczenie :)

p.s. 2. Pomysł by nie ujawniać twarzy Ziuty powinien znaleźć się z Złotej Księdze Pomysłów Komiksowych XXI wieku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz