wtorek, 13 kwietnia 2021

Miłość (scenariusz i rysunki: Łukasz Godlewski, wydawnictwo: SmallPress.pl, 2012)


 Unka Odya zniszczyła ten komiks!

Spójrzcie uważniej na okładkę. Unka narysowała bohaterkę Miłości w taki sposób, że można patrzeć na tą twarz w nieskończoność. Jak na Monę Lisę. Coś jest hipnotyzującego w tych smutnych oczach i lekko opadniętych kącikach ust. Długo nie chciałem otworzyć komiksu i zacząć lekturę; chciałem jak najdłużej studiować to oblicze i samemu w głowie wymyślać sobie fabułę. Ale w końcu trzeba było zebrać się w sobie i przekonać się co Godlewski miał do powiedzenia na temat miłości.

Tak naprawdę to nie wiem, czemu ten komiks ma taki tytuł. To nie jest historia o miłości. To opowieść o krzywdzie. Krzywdzie, która stała się koszmarem Anki, dziewczyny z okładki. Pierwszą połowę komiksu czyta się ze ściśniętym gardłem i skurczonym żołądkiem. Ułamek tego, co ją spotyka wystarczy by wprowadzić czytelnika w przygnębiający i dołujący nastrój. Empatia zaczyna wyć, wrażliwość krwawić a komfort psychiczny dusić. To okropne uczucia, przy których aż chce się modlić by takie sytuacje były jedynie domeną fikcji. Niestety nie są...

Druga część Miłości to już opowieść rape & revenge z silnym wątkiem ponadnaturalnym. Doznajemy przy tym oczyszczenia, źli ludzie dostają zasłużoną karę - owszem, ale mimo wszystko miałem uczucie niedosytu, że zemsta przebiegła zbyt szybko a postaciom zabrakło czasu na grymas przerażenia nieuchronnością tego, co za chwilę będzie ich udziałem. Niemniej jednak sceny gore wyszły 'przyjemne'. Co prawda z klimatu pierwszej części nie zostało nic, ale w sumie nie mogło; fabuła w końcu wymagała zmianę akcentów. Szczególnie, że happy-endu nie ma. Szkoda tylko, że opis z tylnej okładki wyjaśnia pewien aspekt, który kompletnie nie wynika z fabuły. Nie lubię takich chwytów - tu jestem skłonny wybaczyć autorowi :)

Zaskoczył mnie epilog. Dość rozbudowany i dziejący się parę lat po głównych wydarzeniach. Jest... niezrozumiały. Pojawia się w nim postać, ale totalnie z innej bajki. Może pojawia się w innych komiksach Godlewskiego i obeznany czytelnik zrozumie ten plot właściwie, ale ja jestem skonfundowany. Gdyż ów epilog pasowałby jako epilog innego komiksu, którego bohaterem jest właśnie ów mężczyzna. I przez to zamknąłem komiks z 'wtf' na twarzy.

Podoba mi się bardzo warstwa graficzna. Łukasz użył tu chyba całej gamy ołówków - od miękkich po twardych, których grafit "wsiąkł" w offsetowy papier kreując świat pełny brudnego powietrza i szarych podłóg. Ale i tak najważniejsze są twarze i sposób, w jaki wyrażają emocję. Nie potrzebne są dialogi, by zrozumieć co czują i jakie charaktery prezentują. No i design tych wszystkich okropieństw - gore pełną gębą! 

Więc sobie myślę, że Łukasz Godlewski tym zeszytem chciał pokazać swoją miłość do horroru. Innych tropów nie widzę. 

A Unka Odya zrobiła kapitalną okładkę.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz