wtorek, 6 kwietnia 2021

Diabeł i detektyw (scenariusz i rysunki: Luko Czakowski, wydawnictwo: własne, 2021)


 Wcześniejsze prace Czakowskiego - Human Book i Zlecenio-wyznawcy dość dobitnie odpowiadały na pytanie co o ludzkości myśli autor. W skrócie: nie ma najlepszego zdania. Biorąc do ręki Diabła i detektywa automatycznie założyłem, że ze spotkania tytułowych postaci, to człowiek nie wyjdzie zwycięsko. Pozostało mi tylko sprawdzić za co została sprzedana dusza!

Cóż, po lekturze całości mogę jedynie napisać, że... "it's complicated"! Czakowski stworzył bardziej rozbudowaną opowieść, w której co prawda detektyw podpisuje cyrograf z diabłem, ale następstwa tego aktu zadziałały jak system naczyń połączonych i swym zasięgiem objęły także inne postacie. I ów związek przyczynowo-skutkowy jest osią opowieści. Opowieści, w porównaniu z poprzednimi dokonaniami autora, nie pozbawionej pozytywnych elementów. Co - przyznaję - mnie zaskoczyło. Ale zanim światło zacznie przesączać się przez diabelski intrygi, twórca serwuje nam kilka fabularnych i graficznych okropności. Znaczek 16+ nie jest użyty nadaremno. Natkniemy się i na widok wydłubanego oka jak i obraz śmierci menstruującej kobiety! 

Diabeł i detektyw nie jest klasycznym komiksem. Bliżej mu do formy, jaką prezentują Przygody Koziołka-Matołka, gdzie fragmentom tekstu towarzyszą ilustracje. Właściwie to bogato ilustrowana bajka dla dorosłych - gdyby wyciąć całą grafikę, pozostawiony tekst byłby jak najbardziej zrozumiały. Ale właśnie owe surrealistyczne plansze Czakowskiego nadają opowieści odpowiedni ładunek grozy i niepokoju. Luko lubuje się w grotesce - postacie mają przerośnięte głowy, perspektywa przedstawionego świata szwankuje, tła wstrzykują psychodeliczne inklinacje. Projekt diabła - cudownie klasyczny, bohaterowie, pomieszczenia - udanie gotyckie. A wszystko to w brunatnych barwach z ciapkami czerwonej krwi. Diabła i detektywa ogląda się przyjemnością. A czyta się z lekkim mindfuckiem, gdyż ciężko być przygotowanym na taką odmianę klasycznej formy o zaprzedaniu duszy:)

I aby mocniej wczuć się w opowieść - do książki dołączony jest pewien gadżet. Można zrobić z niego użytek, można jedynie obejrzeć go z półuśmieszkiem. Ale... używając go, nie będziecie czuć ukłucia lodu gdzieś w okolicach serca?

Powyższy tytuł polecam każdemu miłośnikowi modernistycznych wariacji dobrze znanych legend i podań, jednak mam nadzieję, że w przyszłości Luko Czakowski stworzy bardziej komiksowe rzeczy. Gdzie jego rysunki będą główną częścią opowieści a nie uzupełnieniem. W Zlecenio-wyznawcach pokazał, że umie to robić i robi to dobrze!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz