Robert Popielecki na facebookowej grupie Komiksy bez granic pewną recenzją przyniósł chwilowy wzrost zainteresowania dotowanym komiksem historycznym. Pomyślałem więc, że to dobry pomysł by przedstawić jeden z nich, w miarę świeży. Gdyż z jednej strony rzeczy wychodzące pod barwami IPN są raczej siermiężne w lekturze, z drugiej - patrząc na nazwiska twórców, którzy od lat z powodzeniem tworzą biograficzne powieści obrazkowe dla Urzędu Marszałkowskiego Województwa Kujawsko-Pomorskiego, aż korciło sprawdzić jak sobie poradzą pod skrzydłami większego państwowego molocha.
I jak tytuł wskazuje - to opowieść o Wincentym Witosie, który piastował urząd premiera Polski od 24 lipca 1920 do 13 września 1921 roku. Choć już od pierwszych stron można zauważyć, że Maciej Jasiński kolejny raz poszedł ze scenariuszem trochę pod prąd biograficznych fabuł i olał "origin postaci". Za punkt zero opowiadanej historii uczynił pewne ikoniczne wydarzenie, które miało miejsce w lipcu 1920 roku (czemu ikonicznie - opisał to Janusz Skicki w posłowiu). Wówczas wysłannik Józefa Piłsudskiego udał się do Wierzchosławic z zadaniem przywiezienia Witosa w trybie pilnym do Warszawy. Jasiński pomija wcześniejsze dokonania polityka, nie trudzi się wyjaśnieniem czytelnikowi, czemu postać orząca w polu na wsi zabitej dechami jest tak ważna dla kraju, że osobiście oddelegowano do niego oficjeli ze stolicy. Brakuje na szczęście w komiksie typowego szafowania informacjami o urodzeniu, edukacji i przebytej karierze; za główny cel historii postanowiono oddać jak najwięcej niuansów związanych z tworzeniem się rządu polskiego po odzyskaniu niepodległości. Również Maciej kończy swą opowieść w dość niespodziewanym punkcie, rok później, gdy Witos otrzymał Order Orła Białego. W kolejnych latach życiorys polityka obfitował w wiele wydarzeń, również tragicznych, niemniej jednak wydawnictwo skupiło się na wybranym epizodzie z życia premiera skupionego wokół wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku.
Jasiński zrobił co mógł by uciec od festiwalu gadających głów. Ale to wciąż komiks pełen gadających głów. Co zrozumiałe - tak działa polityka: spotkania, przemowy, rozmowy, zabiegi dyplomatyczne, wzajemne relacje i animozje. Nie wiem, jak wielki autor zrobił research i ile w dymkach zawarł oryginalnych zarejestrowanych wypowiedzi a na ile włożył w usta własne kwestie, ale widać po scenariuszu biegłość scenopisarską. Nie ma zgrzytu pomiędzy stylistyką głoszonych przemów (te zostały skrupulatnie wszyte w fabułę) a prywatnymi wypowiedziami bohaterów, podobnie jak nie ma wielkich przesunięć charakterologicznych w stosunku do tych znanych z zapisów archiwalnych.
Niemniej jednak to komiks gadających głów i miejscami wkrada się znużenie. Jasiński był tego świadom cały czas i by nie przekroczyć krytycznego punktu, w którym czytelnik mógłby odłożyć komiks, postarał się dosypać szczyptę akcji - wprowadził wyrazistą kobiecą postać, która udanie zniwelowała fabularny zaduch oraz zaserwował kilka strzelanin. Ale jednak brak jest wyczuwalnego "boom", pożądanego pierwiastka epickości, mocno sugerowanego w opowieści. Maciejowi udało się wytworzyć napięcie związane ze zbliżającą się Bitwą Warszawską, więc zrozumiałe jest wyczekiwanie przez czytelnika jakiś widowiskowej rozpierduchy, by podkreślić wagę historyczną tego wydarzenia. Niestety, nie tym razem. Witos nie brał w niej bezpośredniego udziału, więc i kamera zaledwie liznęła ową walkę poświęcając jej jedynie kilka kadrów.
Jacek Michalski również nie odwalił fuszerki. Wiedząc, że komiks trafi głównie do czytelników mających sporadyczne zetknięcie z komiksem, narysował Witosa w sposób 'bezpieczny' - bez graficznych szaleństw, ale również bez kompozycyjnej łopatologii. Trochę w stylu Jerzego Wróblewskiego, by wychowani na Żbikach mogli poczuć nutkę nostalgii, ale ze współczesnymi dobrodziejstwami wynikającymi z cyfrowych możliwości obróbki obrazu. Świetna okładka, miłe dla oka stonowane kolory i ciekawe konstrukcje kadrów by jak najbardziej urozmaicić sceny z gadającymi głowami - ot, cały profesjonalizm, do jakiego Michalski już dawno przyzwyczaił i który z powodzeniem uprawia w kolejnych tytułach.
Dalej uważam, że najlepsza komiksowa rzecz od IPN-u to Aga, Adam i Hamlet na tropie tajemnic. Choć panowie Jasiński i Michalski również powinni być zadowoleni z efektów podjętego zlecenia. Wyszła rzecz edukacyjna, mocno historyczna, z dobrze oddanymi realiami epoki, oczywiście wywołująca ziewanie i raczej przegadana, ale... nie sposób nie docenić pomysłów twórców na przełamanie czytelniczej nudy. Wydaje mi się, że gdyby Jasiński dostał wolną rękę i więcej miejsca, mógłby z tego tematu zrobić atrakcyjniejszą historię, bardziej z 'pompą', zwłaszcza że udało mu się zgrabnie pokazać, jak charyzmatyczną postacią był, tutaj drugoplanowy, Józef Piłsudzki - sceny z jego udziałem są najlepsze w całym komiksie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz