niedziela, 27 listopada 2022

Niesamowite mity i legendy nordyckie #5 (scenariusz: Renata Leśniakiewicz-Drzymała, Marek Mandziński, rysunki: Marek Mandziński, wydawnictwo własne, 2022)

W dzisiejszej popkulturze Loki ma twarz Toma Hiddlestoma a Thor Chrisa Hemswortha. Twórcy piątej części Mitów próbują przywrócić tym postaciom 'original look'.

Renata Leśniakiewicz-Drzymała i Marek Mandziński wiernie trzymają się wypracowanej w poprzednich albumach formuły. Na początku prezentują spoilerową rozprawkę, która tłumaczy niuanse interpretacyjne wybranej Pieśni a następnie dostarczają komiksową, lekko uwspółcześnioną, wersję poematu. Na część piątą składają się trzy opowieści, w których prym wiedzie Loki, syn jotuna Farbautiego i bogini Laufey. 

Twórcy zachowują ciągłość fabularną z poprzednimi odsłonami. Freya, która trafiła do siedziby Odyna w tomie czwartym, wciąż czuje się tam obco, ponadto wraca wątek utraty oka przez władcę Asgardu. Tym razem Odyn musi udać się na wyspę Samsey, gdzie spotyka piękną rudowłosą. I jeśli wcześniej nie przeczyta się owego spoilerowego wstępu - komiks może zaskoczyć, wywołując grymas 'WTF?'. Jako osoba zupełnie nie znająca źródłowych mitów skandynawskich, zupełnie inaczej sobie wyobrażałem pierwsze spotkanie Odyna z Lokim. Ale mając za sobą lekturę wprowadzenia, muszę stwierdzić, że twórcy całkiem nieźle poradzili sobie z przedstawieniem dualistycznej natury Lokiego. 

Za to można trochę kręcić nosem na kreację Thora w Spotkaniu Thora z Harbaldem. Bóg, który mocno zaznaczył się w powszechnej świadomości, tu jest przedstawiony jako półgłówkowaty osiłek, taki trochę hulk smash, który najpierw bije, a potem pyta. A i samą historię czyta się dość specyficznie. Chodzi w niej o pyskówkę, jaką urządzili sobie Thor i Harbald - scenarzyści użyli w niej kilka współczesnych zwrotów, które nie pasują do przedstawianych ram czasowych. Czy fraza 'żyłka zaraz pójdzie' (to o poczerwienieniu ze złości) była znana i używana od wieków? Nie jestem pewien; w takich sytuacjach starałbym się bardziej poszaleć ze słownymi stylizacjami. 

W ostatniej opowieści Budowa murów Asgardu Mandziński popełnił ten sam błąd co w Wojnie Asów z Wanami - pozbawił historię epickości. Podkreśla się kilkukrotnie jak potężne mury wybudował jeden z Olbrzymów... których w komiksie nie ukazano! Czasami w kadrze przewija się fragment murku złożony z kilkunastu zwykłych cegieł, ale daleko tej budowli do wspaniałości. A wystarczyłby jakiś jeden większy kadr z lotu ptaka, by dać ujście wyobraźni i zsynchronizować warstwę fabularną z graficzną. Dla równowagi - mamy tu scenę erotyczną a te Mandziński lubi rysować od pierwszej części. Marek sprytnie rozpracował ten motyw, dość łatwo można było przy nim popaść w sidła przaśności, a został narysowany ze smakiem.

Nie wiem ile finalnie autorzy planują albumów i czy mają zamiar przedstawić całość mitów zawartych w Eddach. Ale konsekwentnie trzymają się autorskiego pomysłu na ich interpretacje. Co sprawia, że tom 5 trzyma równy poziom poprzednich albumów. To nie jest seria, na którą czeka się z utęsknieniem - twórcy mają zarówno złe jak i dobre pomysły, często niepotrzebnie tłumaczą w dymkach co się dzieje na kadrach, czasami zbyt topornie popychają akcję do przodu, jest odczuwalny brak 'boskiego' przepychu w siedzibie Odyna ale owe niedogodności są równoważone klimatyczną kreską i udanymi projektami postaci. 

Ale przede wszystkim cykl ma ogromną wartością edukacyjną. W komiksie są zawarte fragmenty Pieśni - to trudna do czytania poezja Snorriego Sturlusona. Renata Leśniakiewicz-Drzymała i Marek Mandziński operując językiem komiksowym, starają się spopularyzować, niezanieczyszczoną popkulturą, mitologię nordycką. Nawet im wychodzi, już zdarzyło mi się błysnąć w towarzystwie wiedzą wyniesioną właśnie z tej serii.

p.s. W kolejnych albumach naukowe interpretacje widziałbym jednak zamieszczone na końcu...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz