W czwartej części autorzy cyklu przybliżają czytelnikom jeden z najbardziej lakonicznie opisanych mitów skandynawskich - wojnę Asów z Wanami.
Komiks, jak poprzednie, zaczyna się wstępem, w którym Renata Leśniakiewicz-Drzymała przybliża dany mit wchodzący w skład Eddy Poetyckiej. Tym razem na tapet wzięto Völuspá - Proroctwo Völvy. W tym tekście została wspomniana enigmatyczna postać Gullveig, kobiety, która była przyczyną pierwszego konfliktu między dwoma boskimi rodami Asów i Wanów. Wstęp jest bardzo ciekawy (dla mnie laika) a współczesne interpretacje owego mitu zostały napisane przystępnym językiem. Jednakże warto pamiętać że to także mega-spoiler, w którym opisano cały przebieg wojny, łącznie z jej zakończeniem i konsekwencjami. Choć ciężko powiedzieć mi, czy lepiej zostawić go sobie na koniec. Mimo wszystko znajomość wstępu trochę ułatwia lekturę komiksu a pewne zachowania postaci wydają się być bardziej zrozumiałe.
Oczywiście należy też pamiętać, że podobnie jak we wcześniejszych częściach, fabuła komiksu jest autorską interpretacją mitu. Ogólny zarys się zgadza, ale by uatrakcyjnić lekturę, dopisano do istniejących zapisów 'ręce i nogi'. I muszę przyznać że całkiem nieźle to wyszło. Rozbudowano wątek Gullveig, w miarę logicznie poprowadzono wydarzenia do wybuchu konfliktu, a i sama wojna została przedstawiona należycie - raz szala zwycięstwa przechylała się to na jedną stronę, to na drugą. Gwoli ścisłości - wciąż mamy do czynienia z wrażliwością fabularną cechującą legendy - z grubo nakreślonymi charakterami, pretekstowymi wydarzeniami napędzającymi akcję, niekiedy przerysowanymi dialogami i rozwiązaniami deus ex machina. Mimo tego, czwórkę czyta się nieźle. Gullveig jest ciekawą postacią a punkt kulminacyjny, czyli walka, może dla miłośników fantasy dostarczyć kilku satysfakcjonujących momentów.
Marek Mandziński nie stara się graficznie wyjść poza swój bezpieczny styl; w tym albumie miał okazję potrenować warsztat, choć nie wszystko do końca zagrało. Mimo iż Marek stara się być bardziej epicki w przedstawianiu boskiego konfliktu, to mam wrażenie, że zabrakło odwagi by postawić warsztatowy krok dalej. Po lekturze komiksu ciężko mi określić ile osób brało udział w tej potyczce. Wydaje mi się, że kilkanaście po jednej i drugiej stronie. Mało? Dużo? Aż się prosi by w komiksie znalazło się parę kadrów z większej odległości, by pokazać walczących w szerszej perspektywie. Tu rysownik poskąpił szczegółów, odpuścił tła i krajobrazy, dalsze plany zdegradował do poziomu konturów. To umniejszyło emocje związane ze śledzeniem przebiegu walki - tu za referencję powinien posłużyć choćby Thorgal #32. Boli także brak pokazania Asgardu w pełnej krasie. W kontekstu wynika, że rody starły się ze sobą pod wrotami tego wspaniałego miejsca, a miałem wrażenie, że walczono o... Biskupin.
Nie, że tylko ganię. W komiksie uświadczymy sporo niezłych kadrów. Odwzorowania strojów nordyckich - jak zwykle porządne. Sceny akcji - odpowiednio dynamiczne. Ataki roślinno-magiczne - udane. Kolory - schludne. Oprócz Marka Mandzińskiego, nad warstwą graficzną pracowało więcej ludzi: Christian Peña, Donny Gandakusuma, Amit Ghadge (kolory). Miejscami widać różnice w produkcji np. w nakładanym tuszu, ale album jako całość jest zwarty. Choć, nie ukrywam, przydałoby się więcej przyrody w tle.
Cóż, album #4 jest pozycją przede wszystkim dla wiernych czytelników, którzy kontynuują przygodę z Mitami od początku. Tej odsłonie służy postawienie na jedną dłuższą historię zamiast kilka krótszych. Tym razem zdecydowanie mniej erotyki a więcej brutalności. Byłby to jeszcze lepszy album, choć twócy muszą doszlifować warsztat. Narrator wszechwiedzący ma dość przebrzmiałą manierę zbytniego dopowiadania co się na danym kadrze dzieje (miejscami lepiej te informacje włożyć w dialogi) a warstwie rysunkowej brakuje 'barokowego przepychu' w kreśleniu świata przedstawionego.
Część piąta już się robi! Liczę, że powstający tom będzie jeszcze lepszy.
dobry komiks, potwierdzam
OdpowiedzUsuń