wtorek, 9 sierpnia 2022

Incel (scenariusz i rysunki: Jan Mazur, Kultura Gniewu, 2022)


Chyba (?) nie jestem incelem, ale ślęczenie nad laptotem i stukanie kolejnych recenzji powoduje, że 'niemamżycia' i widzę w sobie kilka wspólnych cech z Bartkiem, bohaterem najnowszego komiksu Jana Mazura!

Bartek - chłopak około 30 lat, ani ładny, ani brzydki (trudno powiedzieć), fan ekstremalnego metalu, pomieszkujący w wynajętym pokoju gdzieś na warszawskich Bielanach. Pracuje w Żabce, nie ma znajomych, po robocie wraca do siebie a wolny czas spędza głównie przed kompem. Czuje, że jest przegrywem życiowym; zdaje sobie sprawę, że siedzenia na kasie nie jest pracą marzeń, wiecznie zamula w domu i łazi po dziwniejszych zakątkach internetu. Wszystkie psychiczne napięcia, jak i te seksualne rozładowuje w sposób typowy dla współczesnych ludzi - poprzez ucieczkę w muzykę i masturbację. Pewnego dnia w skorupie jego jałowego życia powstaje szczelina: spotyka przypadkowo w lesie rówieśników, z którymi ma nadzieję nawiązać bardziej koleżeńskie relacje. Ale prawdziwe tornado następuje, gdy anonimowa dziewczyna zaczyna lajkować jego gust muzyczny na pewnym forum internetowym. 

Czy to komiks prześwietlający społeczność inceli? Stawiający diagnozy, wyśmiewający groteskowość pewnych zachowań bądź robiący jeszcze większy czarny PR tej subkulturze? Czy wprost przeciwnie - starający się wybielić, odczarować z podśmiechujek i rozprawić się ze stereotypami? Wydaje mi się (bo niby skąd mam wiedzieć?), że ani jedno ani drugie. Patyczakowy minimalizm Mazura dał autorowi dobry punkt wyjścia jako dokumentaliście. Zwróćcie uwagę, że kamera praktycznie przez cały czas stoi w jednym miejscu, oddalana o kilkanaście-kilkadziesiąt metrów od bohaterów. Są bodajże dwa przypadki, kiedy się przybliża, pokazując wykrzywione w grymasach twarze (nie liczę najazdów na ekran komputera dla klarowności opowieści). Poza tymi momentami tkwi bez ruchu i spogląda na wszystko chłodnym, szklanym okiem. Jan Mazur na początku stworzył bohaterów swojej historii, nadał im imiona, charaktery, umiejscowił na planszy, po czym... nacisnął Play na kamerze i bez żadnych ustalonych założeń zaczął obserwować poczynania postaci. Bez ironii, bez śmieszkowania, wskazywania palcem, ale też bez empatii i solidaryzowania się z bohaterami.

I taka 'dokumentalna' forma przekazywania historii może spowodować spore rozstrzały w odbiorze tytułu. Incel może znudzić swoim snującym się tempem opowiadania. Przez większość czasu nic się nie dzieje, kamera beznamiętnie rejestruje nawet te najmniej emocjonujące momenty, w których kadry zastygają w bezruchu. Podobnie jest z dialogami - większość postaci to osoby mające problemy z werbalną komunikacją, co sprawia że ich rozmowy są sztuczne, wysilone, toporne i absurdalne. Nie bez znaczenia jest ascetyczna forma graficzna, 'patyczaki' mogę odepchnąć już na wstępie.

Ale oczywiście to wszystko można uznać za siłę komiksu. Rutyna codzienności i fatalizm nudnego egzystencjonalizmu ma w kadrach Mazura magnetyzującą siłę. Gdy Bartek próbuje się wyrwać z pętli - chce się mu kibicować. Gdy przez pierdołę wszystko psuje - ma się ochotę gościa wziąć za fraki i wywrzeszczeć mu by się ogarnął. Inna rzecz, że Bartek to gość którego nie można do końca lubić. Niby jest fajny, inteligentny, szkoda go, by się marnował, a jednocześnie posiada irytującą manierę czynienia ze swoich dysfunkcji cechę wartą hołubienia. Wiem, że to nie fair, ale miałem momenty gdy na usta się cisnęło 'a dobrze mu tak, mendzie jednej'! 

Teraz patrzę na wcześniej napisane akapity i stwierdzam, że mało napisałem o incelstwie. O problemach z nawiązywaniu intymnych relacji z płcią przeciwną, o frustracji do której może doprowadzić brak regularnego seksu, o wykształcaniu się ekstremistycznych postaw jako zasłony dymnej przed własną indolencją. Mazur to wszystko dokumentuje. I umiejętnie prowadzi do gorzkiego finału, mimo humorystycznego wydźwięku. Gorzkiego, gdyż nie jestem pewien swoich uczuć do Bartka, gdy żegnam się z nim zamykając ostatnią stronę. Okładam komiks na półkę z niekoniecznie wesołymi myślami. Nie wiem, czy gdyby 'znalazł sobie babę' coś by zmienił w swoim życiu. To problem wielowarstwowy i bardziej skomplikowany przypadek.

Kolejny dobry komiks Mazura. Tak, to rzecz o incelach, więc tytuł jest chwytliwy - ale Jan zastawia w nim więcej psychologicznych pułapek, które lubią wybuchać w mózgu pozostawiając po sobie niepokojące uczucie, że być może każdy z nas ma w sobie coś z Bartka. Próba zagryzienie tej myśli mirabelkami wcale nie pomaga!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz