czwartek, 4 sierpnia 2022

Człowiek-cieć #1: Porwanie (scenariusz i rysunki: Adam Kołodziejski, wydawnictwo Biblioteka Uniwersytecka w Poznaniu, 2022)

Patrząc na tytuł i okładkę, jakie jest wasze pierwsze wrażenie? Czy w mózgu wyświetla się myśl, że w środku może się znaleźć inteligentna post-modernistyczna parodia z bardziej niż przyzwoitymi rysunkami? 

W moim taka myśl nie powstała :) Tym milej zaskoczyłem się zawartością. Adam, mimo iż 'robi w satyrze', przyłożył się do komiksu, który dobrze się ogląda. I sądzę, że chociaż twórca narysował swe postacie na modłę karykaturalną, o zaburzonych proporcjach, to całkiem sporo wie o anatomii. Co sprawia, że jego kadry żyją -  bohaterowie złoszczą się, spoglądają cynicznym wzrokiem, wrzeszczą, chyżo biegną czy prezentują swe ponętne wdzięki. Kołodziejski ma na tyle sprawną rękę, że może pozwolić sobie na mocno dynamiczne sceny, kalkulując doskonale, że nie zabraknie mu miejsca na stronie a ramy komiksu nie będą ograniczeniem. Lub w drugą stronę - jak ma ochotę pokazać głównie podeszwy butów to to robi i ma to fabularny sens.

Gdyby Adam mieszkał we Francji, mógłby składać podanie do jakiegoś frankofońskiego satyrycznego magazynu. Ma ku temu spore predyspozycje. Póki co, w Człowieku-cieciu bawi czytelników czymś jeszcze. W swoje kadry kładzie (w ilościach półhomeopatycznych) kolor. I tu mruga wyraźnie do Franka Millera. Podobnie jak twórca Sin City, używając czerwonego i żółtego tuszu, dopełnia kadry dodatkami, które mile łechcą ośrodki graficznej przyjemności. Co prawda, nie wywołują aż tak piorunującego wrażenia, jak we wspomnianym dziele - ale Kołodziejski stosuje je oszczędnie i z głową. Gdyż w podobnych przypadkach łatwo popaść w zbyt silną wiarę we własny smak i zwyczajnie przedobrzyć. Na szczęście Adam trzyma wariactwo pod kontrolą.

O czym jest komiks? Tytułowy Człowiek-cieć to superbohater, o którym niewiele wiadomo. Mimo iż jego kostium wydaje się być mocno podwórkowo-budżetowy, facet nie jest biedny. Ma np. swojego lokaja, z klasyczną muszką u szyi, który wydaje się ogarniać za niego prozaiczne rzeczy. Pewnego dnia do jego rezydencji zagląda Mr. Moron, typ spod ciemnej gwiazdy, który ma zadanie porwać Człowieka-ciecia na rozkaz diabolicznego villiana - Doktora Freaka. W sprawę zaangażowany zostaje prywatny detektyw Rewarder, lecz dość szybko staje mu na drodze pewien przybysz z przyszłości.

Czy to parodia superhero? Tak i nie. Nawiązania do znanych postaci z DC i Marvela są oczywiste. Ale Kołodziejski do fabuły wplata także postaci z kilku innych 'bajek'. I udaje mu się stworzyć opowieść, która potrafi rozśmieszyć. Ale nie jest to sztubacki śmiech, bliżej autorowi do poczucia humoru rodem z Nagiej broni (z której Adam też wziął jeden cytat). I jak to bywa w parodiach, przyjemność odkrywania wszystkich easter-eggów jest dodatkowym czynnikiem umilającym lekturę.

Zwariowana historia, undergroundowy feeling, inteligentnie przerysowany humor i pełne klasy rysunki - oto zawartość Człowieka-ciecia. To kolejny darmowy komiks z poznańskiej imprezy, który powinien w jakiejkolwiek formie być szerzej dostępny.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz