niedziela, 8 maja 2022

Nienawidzę ludzi (scenariusz i rysunki: Łukasz Kowalczuk, wydawnictwo własne, 2018)

W niewielkim stopniu ogarniam pokaźną bibliografię Łukasza Kowalczuka. O istnieniu tego komiksu nie miałem pojęcia, ale dzięki tej akcji, wszedłem w posiadanie jednego egzemplarza i przy okazji dołożyłem swoje kilka groszy dla walczącej Ukrainy.

Nienawidzę ludzi to wydanie zbiorcze pięciu zinów o tym samym tytule, które Kowalczuk stworzył w latach 2011-2013 i wypuścił w świat we własnym 'wydawnictwie' Hate Core Comics. Jak można wyczytać na patronite autora - to były jego początki kariery komiksowej, ale z dzisiejszej perspektywy wyłania się obraz: "młody ale już/jeszcze wariat".

Łukasz do swoich zinów podszedł z pietyzmem i skonstruował je na kształt regularnego magazynu komiksowego. Projekty okładki przypominały te znane z TM-Semic, zeszyty otwierał wstęp i spis treści, a w środku znalazły się jedno bądź kilku odcinkowe historyjki. Nie zabrakło autoreklamy, reklam, żartów numeru i różnych dopychaczy. Do wydania zbiorczego wpadły - jak to na integrale przystało - bonusowe materiały. Autor dołączył nową okładkę zrobioną na potrzeby wydania cyfrowego, skan nadruku na koperty, w których wysyłał ziny, ilustracje z bloga a także dorzucił inny, wyprzedany tytuł: Harkonnen, Fucking Fat Flying.

Ale mniejsza o technikalia. Nienawidzę ludzi jest dość chwytliwym tytułem, ale nieco mylącym - Kowalczuk głównie nienawidzi studentów, szanciarzy i kibiców FC Barcelony, dla których te komiksy miały wyższą cenę okładkową. Co już daje sygnał, na jakie poczucie humoru można natrafić w środku. Kowalczuk, jako fan gatunku muzycznego HC/punk, podobnym ideom DYI hołduje w swojej twórczości. Ma być brzydko, niesmacznie, przaśnie, garażowo i undergroundowo. I mimo, iż komiksowe podziemie nie jest tak zaangażowane społecznie jak korespondująca muzyka - pod warstewką satyry i pastiszu, autor przemycił kilka obserwacji z najbliższego otoczenia i ubrał je w szlamowe fatałaszki. Oraz dowalił subkulturom, które scena HC/punk programowo nienawidzi :)

Podcykl 'Czego najbardziej nienawidzę' jest tego bardzo dobrym przykładem, w którym autor śledzi wszelkie możliwe przejawy hipokryzji. Inny cykl 'Obejrzane w TV' w groteskowy sposób wyłuszcza różne porypane rzeczy sączące się ze dziecięcych kreskówek. Co prawda dziś trochę z politowaniem czyta się mikro-wywiady z ludźmi, których zapytano co sądzą o internetowych komentatorach, gdyż w dobie powszechnego znudzenia fejsbookiem i całą resztą, sieciowe opinie są normalnością a życie wśród gównoburz codziennością - uodporniliśmy się na nie i netowi hejterzy nie wywołują już takich pokładów frustracji. //napisał gość od internetowych opinii [sic!]

Ale ten komiks to nie tylko komentarz społeczny, ale przede wszystkim zwariowane historie, skrzące się od fabularnych wolt unurzanych w oparach absurdu i pomysłów typu 'z dupy'. Nie da rady wymienić najjaśniejszych punktów; tu wiele świetnych rzeczy potrafi mieć swoją klawość już na poziomie konceptu, albo... na przestrzeni jednego kadru. Ale spróbujmy. Noir to historia prywatnego detektywa, który tropi złowieszczego Maxa Szympansa. Już ma go dopaść, ale przed nim złoczyńca wpada w łapska dwóch samozwańczych superbohaterów o ksywkach... Zbrojnik Lamparci i Sum Rekini. Nieoczekiwanie detektyw staje się specjalistą od PR-u tych dwóch cudacznych kolesi. There's must have been dozens Peters & Pauls here (co za tytuł!) to sensacyjniak ukazujący porachunki między włoskim a węgierskim gangiem. Zwroty akcji, przemoc i spore pokłady wulgarności prowadzą do iście tarantinowskiego finału. Automatyczna skrzynia skarbów ma kapitalny świetny koncept i niespodziewane cameo, zaś finały krótszych historii (W poszukiwaniu Maczugi Cierpienia, Transilvania straight edge w inteligentny sposób bawią się utartymi patentami).

Na tylnej okładce jest logo z napisem 'Stupid comics for smart people' i po lekturze komiksu muszę przyznać, że Kowalczuk jest twórcą sprytniejszym od większości swych czytelników. Detekcja nawiązań, inspiracji, parodii, zabaw formułą, mrugnięć okiem, oddawań hołdów, wytaczania pocisków i ośmieszeń wymaga mocno wyrobionego w popkulturze zjadacza komiksów, który byłby w stanie wyłowić je wszystkie. Sam miałem frajdę trafić na takie grepsy, które zrozumiałem, ale jestem też świadom ile ominąłem z braku oczytania. Szczególnie, że w NL równorzędną rolę odgrywa warstwa rysunkowa. U Kowalczuka nie ma ani jednej zbędnej kreski. Na drugim i trzecim planie pełno jest szczegółów, które nie tylko dopełniają świat przedstawiony; również stanowią nośnik żartu i satyry. Także polecam zatrzymywać się dłużej na tych groteskowych panelach i prześledzić większość rysowniczego kieratu - dodatkowe wrażenia gwarantowane. A Kowalczuk stworzył kilka tak świetnych kadrów, że niektóre chciałbym mieć wydrukowane na T-shirtach. Mój ulubiony - ten ostatni z historii Bombshell Rock.

Przy okazji polecajki Nienawidzę ludzi zasadniczym pytaniem nie jest 'czy lubisz szlamowy, undergroundowy humor?'. Bardziej właściwym jest 'czy chcesz poznać wykwity nietuzinkowej osobowości?'. Bądź jak student i sprawdź sam - wersja cyfrowa jest za darmochę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz