sobota, 12 lutego 2022

Aquaworld (scenariusz: Marcin Bałczewski, rysunki: Agnieszka Sowała-Kozłowska, wydawnictwo Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi, 2021)

Zastanawiam się, czy brak recenzji tego komiksu w sieci wynika z faktu, że trudno określić do kogo jest on właściwie skierowany...

W opisie zbiórki na wspieram.to można przeczytać, że jest to komiks pro-ekologiczny. Nie bardzo wiem, co autorzy mieli na myśli. Z pierwszych stron dowiadujemy się, że nasza ojczysta planeta zaczęła ginąć. Jedynym ratunkiem było opuszczenie jej w tysiącach pojazdów kosmicznych i udanie się w głęboki kosmos by osiedlić się na wielu niezbadanych światach. Co było dokładnie powodem exodusu, jakie problemy dotknęły Ziemię, że ta zaczęła umierać - tego Marcin Bałczewski nie zdradza. Można się domyślać, że przyczyną była rabunkowa eksploatacja planety przez człowieka. Zaś główna historia dzieje się na planecie nie skażonej żadną cywilizacją. I to by było chyba tyle z wątków pro-eko. Czyli tak naprawdę dostajemy jedynie pretekstowy punkt wyjścia do snucia opowieści z obcymi krajobrazami w tle.

A i sama opowieść o rozbitkach na nieznanej planecie, mimo dobrych założeń, wydaje się mieć także pretekstową konstrukcję. Czuć w opowiadanej historii wiele odniesień do ważnych dzieł SF, ale sama fabuła, miast angażować, odhacza kolejne punkty żelaznego kanonu survivalowej fantastyki naukowej. Katastrofa uniemożliwiająca dotarcie do pierwotnego celu - check. Zagrożenia ze strony lokalnej fauny - są. Decymacja załogi z powodu nieznanych chorób i mikrobów - odznaczone. Dylematy moralne (liczba załogantów większa od liczby miejsc w kapsułach ratunkowych) - mamy to. Wiara w miejsce o cechach raju, w którym mogli przeżyć kolonizatorzy innych statków kosmicznych - jest. Co samo w sobie dobrze świadczy o dużym oczytaniu scenarzysty, ale Marcin poległ na innym poletku - największym dla mnie problemem Aquaworldu jest praktycznie całkowity brak dramaturgii. Sceny mijają, skreślając z listy kolejne zaliczenia, postacie rozmawiają, dzieci się bawią, ktoś umiera, ktoś inny szarpie drugiego, ale lektura upływa w totalnej obojętności. Jednym z powodów jest brak zróżnicowania charakterologicznego bohaterów. Właściwie nic nie można powiedzieć, czym różnią się od siebie. Na końcu komiksu dostajemy biografie postaci, gdzie Bałczewski nakreślił skrótowo ich osobowości, ale w komiksie nie można tego odczuć.

Nie jest więc to komiks dla miłośników twardej SF - za dużo tu klisz, w dodatku mało satysfakcjonująco rozwiniętych. Również miłośnicy pozaziemskich biologii będą się krzywić. Agnieszka Sowała-Kozłowska ma artystyczną kreskę, o malarskich inklinacjach, w której zatarły się obce anatomie. Mieszkańcy podwodnego świata zostali przedstawieni często karykaturalnie, rachitycznie - a jak już artystka postawiła na oddanie majestatyczności morskich przedstawicieli Aquaworldu, to projekty okazały się mocno przypominać te znane z prehistorii ziemskiego globu. To zupełnie inna wrażliwość artystyczna niż u np. Leo, w którego komiksach miałkości fabularne zostały zmiękczone ciekawymi przedstawieniami pozaziemskiej przyrody. Choć muszę przyznać, że podoba mi się klimat panujący w zatopionym wehikule. Puste przestrzenie wnętrza statku wywołują pożądany klimat klaustrofobii a szare pomieszczenia wypełnione skomplikowaną aparaturą zostały narysowane 'poplątaną' kreską, dzięki czemu łatwiej zrozumieć, że dla dzieciaków pokładowe instrumentarium mogło stanowić czarną magię.

Kogo targetem może więc być Aquaworld? Wydaje mi się, że dla czytelników, którzy na co dzień nie siedzą w komiksach. By pokazać im, że 'obrazkowe' historie można zaprząc do dojrzalszej poetyki. My, komiksiarze o tym wiemy, twórcom chyba chodzi o przekonanie niezorientowanych. Gdyż praca Białczewskiego i Sowały-Kozłowskiej mocno oddziałuje na tych, którzy są wrażliwi na krzywdę dzieci. W komiksie dość często mamy zbliżenia na twarze o obliczach słodkich aniołków i podskórnie pragniemy happy-endu - nie chcemy, by pozbawionym opieki dorosłych dzieciom, trafiały się jakiekolwiek przykrości. Ale jednak to za mało, by zapamiętać tytuł na dłużej.

Teoretycznie możliwy jest ciąg dalszy opowieści. Komiks ma zakończenie otwarte. Choć położone graficznie. SPOILER:

Wyspa jest narysowana jako mały skrawek lądu, po którym tuptają wielkie dinozaury. Na widok ten w głowie rodzi się projekcja, w której owe wielkie gady deptają od razu kolonistów, bo nie ma miejsca na żadną kryjówkę. Chyba nie o taki suspens chodziło twórcom... 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz