sobota, 15 stycznia 2022

Dziadostwo #1 (scenariusz i rysunki: Jakub Topor, timof comics, 2021)

 

Jakub Topor w swoim najnowszym komiksie robi to, co wychodzi mu najlepiej - w krzywym zwierciadle przedstawia wady i przywary współczesnego społeczeństwa.

O czym jest komiks? Ciężko w paru zdaniach napisać coś bezspoilerowo, gdyż Topor bardzo często ucieka w dygresje i poboczne wątki. Dość powiedzieć, że jeśli na jednej stronie pada jakieś imię osoby nie uczestniczącej w rozmowie, to kartkę dalej dostajemy perypetie owej wspomnianej osoby. Co początkowo budzi dość spory zamęt w głowie - nie mogłem się uczepić na dłużej żadnej postaci by chcieć śledzić jej losy. Na szczęście później fabuła się ustatkowała i po ogarnięciu świata przedstawionego mogłem się wślizgnąć w historię. A więc o czym jest komiks? Hm... O pewnym przypadku seks turystyki kolesia z Warszawy, który nie mając za wiele pieniędzy przyjeżdża na weekend do Krakowa do poznanych przez internet lasek.

Topor kolejny raz pokazał, że jest wnikliwym obserwatorem życia przeciętnego Polaka. Często posługuje się przerysowaniem, tworzy memiczne osobowości, kładzie w ich usta przaśne dialogi, ale... podobne (choć w mniejszym stopniu) sytuacje spotykamy na co dzień. Praca w Żabce nie jest pracą marzeń i nic dziwnego, że dziewczyny za ladą mają dość podpitych erotomanów. Odsetek świrów i normalnych ludzi poznawanych w internecie jest zbliżony do tego przedstawionego w komiksie, a w pracy dość łatwo o obecność typowego "wuja", którego sposób bycia uosabia wszystko to, co lubi wystawać z butów. Jakub kolejny raz nie ma litości do bohaterów - wiele robi, by nam ich obrzydzić, ale na tyle lubi cały przekrój różnorodnych charakterów, że nie pozwala na nich się gniewać. Ba, dość szybko łapiemy z nimi nić empatii. Może i są życiowymi niedojdami, ale mają z nami często zbyt dużo wspólnych cech.

Ale też Topor w swym quasi\wulgarno-naturalistycznym stylu przemyca elementy, które tną niczym nóż gorzką prawdą. Czemu pewien człowiek pozbył się luster w swoim domu? Jak leniwy student markuje wśród bliskich brak chęci podjęcia pracy? Autor pod płaszczykiem undergroundowego brechtu punktuje bolączki za bolączką targające ludźmi, których znany choćby z podwórka. To chyba jest najlepszy aspekt Dziadostwa, kiedy dość proste ironizowanie z patologii uderza w czytelnika niespodziewanym otwarciem wentyla wygodnej bańki psychologicznej.  

Wydaje mi się, że dziadostwo w kontekście fabuły oznacza ludzi z 'dwiema lewymi rękoma', którzy do niczego się nie nadają, nie znają żadnego fachu i idą przez życie siłą inercji. Tak się często słyszy, prawda? To życiowi niedorobieńcy. Ale Topor chce widzieć w nich ludzi i swoją satyrę pośrednio wymierza w nas, którzy skrycie czujemy się lepsi od oglądanych bohaterów. Autor pozwala sobie również na lekką autoironię, gdy pada nazwa Nazi-love a wprawne oko zauważy pstryczka wymierzonego w kolegów. Łukasz Mazur pewnie sporo zapłacił twórcy za product placement, jakim jest umieszczenie skrótu A.C.A.B na jednym z kadrów :)

Zastanawiam się, czy Topor specjalnie na potrzeby komiksu postawił na 'dziadowską' oprawę graficzną. Kreska Jakuba w serii Rodacy była turpistyczna. Tu dodatkowo jest niechlujna. Sam autor wzmacnia takie odczucie - a to na kadrze dopisuje, że kupił lepsze markery i rysunek będzie lepszy albo powtarza kadr z 'babą' bo wcześniejszy mu nie wyszedł. Tak jakby warstwa graficzna była robiona na kolanie, szybko, budżetowo, nijako, 'po polsku'. Choć parę brudnych paneli wyszło mu całkiem-całkiem. Także rozumiem pomysł stojący za programową bylejakością, ale nie będę się oszukiwał - lepiej trawię styl Topora z Nacjolove

Ale i tak końcowy cliffhanger sprawił, że chcę poznać ciąg dalszy. Niech Jakub nie odstawia dziadostwa i bierze się do roboty jak najszybciej. Przecież takie rachityczne malunki może trzaskać choćby w metrze!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz