czwartek, 16 grudnia 2021

Shrinking Violet (scenariusz i rysunki: crumble, wydawnictwo klubzin, 2021)

Komiks ufundowany dzięki kampanii kickstarterowej przynosi trzy opowieści, które ciężko zrozumieć bez... zainstalowanego czytnika kodów QR w telefonie.

Na wewnętrznej okładce są umieszczone dwa kody QR, których zeskanowanie przenosi nas do relacji na Instagramie, w której twórca? twórcy? wyjaśniają kim są główni bohaterowie. Polecam zaznajomienie się z FAQ, gdyż z lektury komiksu ciężko wydedukować pewne rzeczy, choćby takie, że Jo jest wampirem. Ale nawet będąc uzbrojonym w podstawowe fakty, po przeczytaniu komiksu zostaje lekki mętlik w głowie.

Na Shrinking Violet składają się trzy historie, które dzieją się w różnych, niezależnych od siebie światach. Jedynym łącznikiem tych opowieści jest para głównych bohaterów - Bucky i Jo. Każdy z tych rozdziałów (nie mają nazwy) różni się klimatem i techniką rysowania. Najciekawszą graficznie, ale też najmniej zrozumiałą jest historia pierwsza. Pierwszy kard jest (chyba) kontynuacją wcześniejszej opowieści - dymek zaczyna się od słów "...po przedstawieniu planu Bucky'emu, włamali się do laboratorium roślin by wprowadzić go w życie". Co mnie wprowadziło w oszołomienie. Umysł musiał zarejestrować istnienie wielu postaci, które nic mi nie mówiły, nie wiedziałem kto jest tym dobrym a kto złym i na czym ów plan polegał. Po ponownej lekturze pewne rzeczy ułożyły się w głowie - akcja dzieje się daleko w przyszłości, gdzie para głównych bohaterów wykrada z laboratorium roślinę o nazwie Aureolin. Jest z jakiś powodów ważna, jako jedyna w laboratorium rośnie pod kloszem podłączonym kablami do aparatury. Czemu jest tak ważna? Autorzy nie zdradzają. A najgorsze jest to, że w pewnym momencie znika z komiksu i nie wiadomo co się z nią stało.

O ile więc fabuła jest mocno niezrozumiała, albo pozbawionego szerszego kontekstu, który być może znajduje się w innych komiksach na profilu artystów, to oko cieszy nietuzinkowa oprawa graficzna. Minimalistyczna kreska, lekko dryfująca w kierunku dziecięcej jest cudowanie pokolorowana kredkami i akwarelami. Trudno nazwać rysunków inaczej niż uroczymi. Tu wszystko wzbudza sympatię - niezgrabni bohaterowie, rachityczna przyroda i specyficzne dialogi. Gdyż nie jest to przygodowe SF, jak może to wynikać z wcześniejszych zdań. - to lekko siermiężny fantastyczny sztafaż mający na celu pokazać siłę przyjaźni głównych bohaterów.

Opowieść dwa to już czystej wody bromance w wiktoriańskich wydaniu. Bucky i Joe leżą sobie na trawce i rozmawiają o stokrotkach. Co jest tylko zasłoną przed nieśmiałymi próbami okazania sobie głębszych uczuć. Sytuację zmienia obiad u matki Joe. Tak wyjaśnia w dość obrazowy sposób, że chłopcy nie powinni wstydzić się swoich uczuć. A reszta historii upływa już w klimatach Tamtych dni i tamtych nocy. Crumble tę historię stworzyli w dość mangowym stylu. Właśnie... pisząc o stylu - bohaterowie dostali niezłe retro stylóweczki, na szlachciców-paniczów. Wielkie kapelusze chroniące przed słońcem, szerokie kołnierze, apaszki i cały ten stuff. Tym razem artyści odeszli od minimalistycznego stylu na rzecz "japońskiej" ekspresji. Ta opowieść żyje postaciami i emocjami malującymi się na ich twarzach. Co doceniam, gdyż samo teen love story to zupełnie nie moja bajka.

Historia trzy, znów zmiana stylu, miejsca i czasu. Tym razem dostajemy antropomorfizację bohaterów, którzy zyskują psie twarze. Główny bohater jest sprzedawcą na kasie w supermarkecie. Jest dość narcystycznym i wyszczekanym młodziakiem i trochę z nudów a trochę by wkurzyć szefa zaczyna flirtować z klientami. I mimo iż owa opowieść została zrobiona 'najszybszą' kreską to jest najłatwiej przyswajalna. Styl graficzny przypomina mi tu trochę serię Solo Oscara Martina - postacie są świetnie narysowane (choć też miejscami z deka niechlujnie) i z taką naturalnością, że z ochotą przewraca się kolejne kartki. Co prawda miałem pewne problemy z odróżnieniem niektórych postaci, ale swoboda i humor obyczajowy bijący z epizodu nadrabiał mankamenty z nawiązką. Głupiutkie to to, ale uroczo-sympatyczne. Choć to kolejna teen drama.

Shrinking Violet to komiks zdecydowanie nie dla mnie pod względem fabularnym. Ale dostałem potrójną dawkę ciekawej, nieoczywistej graficznej roboty, nad analizą której oko zatrzymało się na dłużej. Jeśli scrumble kiedyś postanowią wyjść poza historyjki miłosne, będę większych fanem!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz