Ten tytuł, mimo iż wydany w formie papierowej w 2021 roku, powstał dwa lata wcześniej. Autor tym razem stworzył skromniejszą opowieść pozbawioną rozbuchanej dukajowskiej epickości - bliżej jej do klimatów znanych z Matrixa i twórczości Phillipa K. Dicka.
Przy recenzjach dwóch innych komiksów Spórny narzekałem albo na brak głównego bohatera, albo na odstawienie go na dalszy plan przez przytłoczenie go kolejnymi pomysłami na rozbudowę wymyślonego świata. W o wiele chudszym One cloud protagonista ma tyle czasu antenowego ile trzeba, a Rafał kolejny raz daje się poznać jako człowiek, który sypie z rękawa wizjonerskimi motywami.
Lektura Pangei Mazut i Epoch Escape uczuliła mnie na eksperymenty twórcy, więc tym razem pierwsze strony nie odrzuciły mnie programową dziwnością. A za taką trzeba uznać sekwencję porodu monstrualnego dziecka, który rodzi się we wnętrzu obumarłej planety i wychodzi na świat z wulkanicznego łona. Teraz, pisząc ten tekst mam dodatkowo w głowie fabułę The Eternals! Co prawda nie wiem po co zostało pokazana, ale może ktoś inny wychwyci bardziej czytelną alegorię.
A właściwa opowieść zaczyna się od przesłuchania pewnego człowieka zamkniętego w pustym pokoju ze stołem pośrodku. Przesłuchującym jest tajemnicza kobieta wyświetlana na ekranie obserwującej go kamery. Ów 'więzień' dostaje pewną propozycję, od której zależy jego dalsza egzystencja.
Rafał Spórna pokazuje kolejny raz swój futurystyczny pazur. Tym raz przedstawia swoją wizję powstania sztucznej inteligencji i decymację rasy ludzkiej. I robi to w sposób, który ciężko mi porównać do innych dzieł fantastycznych. Są tu elementy matrixowskie (AI potrzebuje do rozwoju istnień białkowych), cyberpunkowe (superkomputery, cyberprzestrzeń itp.) a także dickowskie pytania o naturę rzeczywistości. To zaledwie dwadzieścia stron, ale Rafał zdążył nas przyzwyczaić do tego, że pomysłami z zaledwie jednej strony można obdarzyć dwudziestu innych twórców.
Jeśli chodzi o stronę graficzną, Spórna tym razem zluzował. Stworzył tytuł czarno-biały i zrezygnował z większości efektów specjalnych znanych z wcześniejszych wydawnictw. Owa czerń w połączeniu z fabułą dodaje historii gęstego pierwiastka depresyjności i osamotnienia. Projekty maszyn w okamgnieniu ujawniają, że mamy do czynienia z techno-thrillerem. Nie zabrakło także psychodelicznych tripów, aczkolwiek tym raz w wydaniu minimalistycznym. A dzięki faktowi, że przeważająca część rysunków została narysowana ludzką ręką, to znacznie lepiej odbiera się skowyt ginącego humanizmu pośród cyfrowego świata.
Rafał Spórna jest obecnie najoryginalniejszym polskim twórcą SF. Nie tylko w komiksie - w całej popkulturze. Może jego komiksy są trudne do przyswojenia i niespecjalnie zapadają w pamięć pod względem fabularnym, ale tworzone przez niego światy niosą niosą znamiona nadprzeciętnej wyobraźni. W której warto się zanurzyć na dłużej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz