niedziela, 19 grudnia 2021

Bazmag #1 (scenariusz i rysunki: Filip "FIL" Wiśniowski i inni, wydawnictwo Bazgrolle, 2018)


Na live'ach z Piotrem Nowackim co chwilę padały nazwy twórczych kolektywów jak Pokembry czy Bazgrolle. I zacząłem szperać w poszukiwaniu komiksów nimi sygnowanych. I, o matko! Ile tego jest! Większość tytułów wyprzedanych, ale wziąłem z gildii Bazmaga, gdyż to jeden z niewielu komiksów Bazgrolli z dostępną 'jedynką'.

Bazmag jest kontynuacją B-Maga, który doczekał się trzech numerów i - jak czytam - był klasycznym zinem powielanym na kserokopiarkach. Na czterdziestu stronach znajdziemy kilka historii; nie wszystkie mają wyszczególnionych twórców. Z pomocą przychodzi Gildia. Za ten numer są odpowiedzialni Filip "FIL" Wiśniowski, Bartosz Słomka, Piotr Nowacki oraz XNDR. Panowie zmajstrowali kilka świetnych historii, o wyraźnie undergroundowym sznycie, w którym mogli sobie pozwolić na szczyptę wulgarności, niepindrzenie się do ewentualnego czytelnika oraz mający w lekkim szacunku tematy, które dziś mogą być wrzucane do szuflady z napisem 'politpoprawność'. Ale nigdy nie przekraczają granicy dobrego smaku! (ok, może raz w jednym kadrze dla poniektórych :) Kochanków z okładki w środku nie ma, ale w zamiar dostajemy satyrę na TM-Semic (reklamy, strony klubowe, technikalia) oraz opowieści w odcinkach, które nigdy nie miały zamiaru być kontynuowane. Ale może po kolei.


Parafia św. Andrzeja (scen: Maciej Wiśniowski III, rys. Mr*Fil)

Na początek dostajemy opowieść w opowieści. Dwóch głównych bohaterów czyta komiks o Toranie - umięśnionym wojowniku, który uwalnia kobietę swojego życia z rąk okrutnej bestii. Zwykle takie historie kończą się na tym, jak wybawiciel i oswobodzicielka padają w sobie ramiona - tu twórcy idą krok dalej i w swobodny sposób pokazują pierwsze godziny po zakończeniu heroicznej przygody. Natomiast chłopaki czytąjacy ów komiks to taka zwichrowana wersja Osiedla Swobody - to para kumpli, słuchających norweskiego metalu, żłopiących piwo i z wiecznymi problemami finansowymi. Twórcy serwują nam dzień z ich życia. I to się czyta! Gdyż ich 'egzystencja' obfituje w tak nieprawdopodobne zdarzenia, że te kilka stron to stanowczo za mało. Domyślam się, że ich przygody pewnie były kontynuowane w innych zinach Bazgrolli - chciałem tylko podkreślić głód ciągu dalszego po tych kilku stronach. 


Łańcuchom precz vol. 3:

Jednostronicowa rozmowa psa z post-niewolnikiem. Zastosowano tu prostą inwersję - tu pies jest panem, a człowiek postacią, która uwolniła się z łańcucha. Dostajemy scenę w której rozmawiają sobie o miłości. Cóż, opowieść jest tylko jednostronicowa, więc nie ma w niej miejsca na jakąś puentę, pomysł opiera się tylko na przewrotnym odwróceniu ról. Może więc to i fajne, ale zbyt krótkie bym jako czytelnik poczuł to coś.


Kocur Piotrek #1: Sakreble (scen: XNDR, rys.: Jaszczu)

Historyjka z pełną antropomorfizacją. Tytułowy bohater to lowelas, o wysokim mniemaniu o sobie i który żadnej babie nie przepuści. Już nie raz, nie dwa, balansował na granicy prawa, ale zawsze udawało mu się wyślizgiwać. Aż do teraz - tym razem musi iść do kicia. Tam poznaje współskazańców, którzy okazują się być braćmi czy partnerami kobiet, z którymi w przeszłości robił tere-fere. I nawet mniejsza o zakończenie tej historyjki (te istnieje i ma ręce i nogi) ale w Kocurze chodzi przede wszystkim o dialogi - dowcipne, pełne sprytnych neologizmów i w inteligentny sposób pariodiujące heist movies. Mruczałem z zadowolenia po lekturze.


Starfil: Człowiek z gwiazd.

Głupotka, która symuluje pierwszą stronę amerykańskiej zeszytówki. Jeden kadr, w którym przedstawiono superbohatera w patetycznej pozie i kilka dymków obiecujących właściwą fabułą 'już w następnym odcinku'. Głupotka, która nawet jak na parodię pozostaje głupotką.


Tails from The Bazcorp (scen. i rys.: XNDR)

Whoa! Czego tu nie ma? Gigantyczna korporacja zatrudniająca pracowników na czarno, ukraiński transformers, koreańska kultura pracy, superbohater z alternatywnego świata i... traumy związane z kościelnymi naukami przedmałżeńskimi. XNDR miesza z precyzją aptekarza w groteskowej formule swoje wszystkie dziwaczne pomysły i wpycha je w dzień życia szarego pracownika korpo. Absurd goni absurd, obyczajowe elementy zostają brutalnie przerwane przez potwory z nie z tej ziemi a wszystko to oscyluje wokół słupków excelowych przedstawiające przychody firmy. Me likes, me gusta, to jest dobre!


Wondergayman

To chyba spin-off Zaklęcia boga Pytona. Rozwija postać bohatera, który w wspomnianym komiksie, zginął śmiercią okrutną [sic!]. Po śmierci komiksowej, przez pewien czas żył życiem zwykłego człowieka na poddaszu starej kamienicy, aż pewnego dnia pewne wydarzenia sprawiło, że przywdział strój superbohatera. Ale jak i wcześniejsza opowieść jednostronicowa - również i ta jest głupotką, choć origin postaci jest hm.. zdrowo porypany :)


Topfil #4: Przegrany nie lata dwa razy

Nie wiem czy były jakieś wcześniejsze odsłony Topfila, gdyż nie jestem pewien czy zrozumiałem tego jednostronicowca. To chyba jakaś hardkorowa parodia Top Guna... W każdym razie, wyjątkowo zero emocji ów szorciak we mnie wywołał - zbyt chaotycznie został opowiedziany.


Ojciec Dyrektor

Świetna geneza powstania Ojca Dyrektora (zbieżność imion i postaci zamierzona). Główny bohater zostaje pobity przez bandę opryszków chcącą ukraść mu rower. Trafia do szpitala na trudną operację. Ta się udała, niestety lekarz prowadzący oznajmia mu, że nigdy nie będzie już ojcem. Wówczas autorzy opowiadania mówią 'potrzymaj mi piwo' i na dwóch stronach w szelmowski sposób udowadniają łapiduchowi jak bardzo się mylił! To kapitalnie butna, absurdalna i, nomen-omen z przekazem, historyjka o dążeniu do celu mimo przeszkód.


Dragon Fists oraz chiński smok z Krakowa.

Jednstronicowa głupotka. Trochę igra z czytelnikiem, któremu wydaje się, że będzie oparta na seksualnych skojarzeniach, a tu zonk - zakończenie jest super-głupie. Co paradoksalnie owa supergłupiość sprawia podniesienie końcowej oceny o dwa punkty procentowe.


Fajne te Bazgrolle, będę próbował mieć tego więcej. Po Bazmagu widać, że chłopaki lepiej czują się w dłuższych opowiastkach niż jednostronicowcach pozbawionych puent, ale to co otrzymałem i tak jest dobre. Dla wielbicieli abstrakcyjno-absurdalnego humoru - rzecz zdecydowanie warta zainteresowania. 




p.s. Zdaję sobie sprawę, że twórcy to legendy polskiego undergroundu i dzięki ich staraniom mamy m.in. Złote Kurczaki, ale nic nie mogę poradzić na to, że wchodząc w polski komiks i zagłębiając się w dawniejsze lata poznaję jego historię na wyrywki, w sposób losowy, bez właściwego kontekstu Stąd 'odrywanie Ameryki na nowo'...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz