wtorek, 7 września 2021

Opowieści z Zi: Mnemosyne #1 (scenariusz: Filip Chrzuszcz, rysunki: Paulina Jaklik, wydawnictwo Granda, 2021)


Debiutancki komiks Chrzuszcza i Jaklik ma niesamowity klimat, ale po zakończeniu lektury w mojej głowie zostało jedno, wielkie pytanie 'po co?'. Już się tłumaczę.

Młodziutki Zac Lancaster ginie tragicznie w pożarze w 1947 roku. Nie trafia ani do Nieba, ani do Piekła bądź Czyśćca. Z bliżej nie określonych powodów po śmierci materializuje się w tzw. Pokoju Trofeów, w którym pierwszą napotkaną osobą jest Mnemosyne - bogini pamięci. Ta oświadcza mu, że to właśnie Zac stał się Władcą Pamięci i Muz, po czym znika. Następne 50 lat chłopak spędza w Pokoju, w którym ma wgląd na najwybitniejsze dzieła stworzone ręką ludzką. Po pół wieku postanawia wydostać się z 'klatki', co wywołuje nadejście kobiety o imieniu Diana, której zadaniem jest wprowadzenie go w jego pośmiertną sytuację, a następnie wysyła nowego Władcę na pierwszą, ważną misję.

Czytając pierwsze strony komiksu miałem skojarzenia z Sandmanem. Oto świat bogów, bóstw i muz, którzy stąpają niezauważeni między ludźmi. I owe nadprzyrodzone istoty mogą być uwięzione. Co prawda w tym przypadku owo uwięzienie wydaje się być dziełem lekkomyślności i zapominalskości bogini Mnemosyne, niemniej jednak myśli od razu fruną ku dziele Gaimana. Dalszy ciąg opowieści, gdy Zac stara się wypełnić swoje zadanie również zdradza cechy gawędziarskiego stylu Brytyjczyka. Filip Chrzuszcz podobnie czuję rolę opowieści i jej moc kształtowania rzeczywistości. Z tego też powodu na bohatera drugoplanowego wybrał literata. Gdyż Mnemosyne nie tyle skupia się na nowym przedstawicielu Władcy Muz i Pamięci co na tragicznej postaci Boboka - Rosjanina dręczonego nałogiem alkoholowym. Zac podejmuje się mniej bądź bardziej nieczystych zagrywek, by stać się 'dobrym duchem' dla niespełnionego literacko mężczyzny i przynieść mu wymarzony sukces. Ale nie przewiduje chichotu losu i jak się mogą potoczyć wydarzenia, gdy muzy opuszczą swoich podopiecznych.

Ładną historię sobie twórcy wymyślili. Ciepłą, serdeczną ale też gorzką i nihilistyczną jednocześnie. Mocno humanistyczną w wymowie i podającą kilka ponadczasowych prawd w niesztampowy sposób. W pewnym momencie pada nieśmiertelne pytanie wszystkich literatów - skąd czerpią inspiracje. Chrzuszcz ma całkiem fajną odpowiedź. Również dialogi pozbawione są debiutanckiej toporności. Pierwsze chwile Zaca w nowej roli pośród ludzi są urocze w swojej nieporadności. Intryga, choć szyta grubymi nićmi, jest intencjonalnie łatwa do przewidzenia i ma określoną rolę w historii. Postacie o gaimanowskim sznycie dają się łatwo lubić (chyba, że ktoś ma na niego alergię), dzięki czemu zakończenie wybrzmiewa z odpowiednią mocą. 

Do współpracy Chrzuszcz zaprosił artystkę, która postawiła na oniryzm. Paulina dysponuje niedbałą, szkicową kreską, którą nasączyła akwarelowymi kolorami. Miejscami to połączenie robi świetną robotę. Szklana powłoka Zaca na początku jego nowej drogi jest kapitalna! Prosta zieleń płaszcza i design okularów ma w sobie coś z boskiej prezencji (i znów Gaiman i jego Śmierć) a miejscami mocna umowność konturów potrafi rozrzedzić materię rzeczywistości i czytelnikowi łatwiej jest przyjąć wiarę w zetknięcie dwóch płaszczyzn - boskiej i ludzkiej. Choć z drugiej strony Jaklik poległa na rozróżnieniu dwóch linii czasowych - czy to latach 40-te ubiegłego wieku, czy współczesność - otoczenie jest właściwie nierozróżnialne, bliższe temu sprzed wieku. Niemniej jednak podczas lektury nigdy w głowie nie powstała myśl, że prezentowana historia mogła zostać narysowana w innym stylu. Paulina z Filipem tworzą zgrany duet i widać, że przedyskutowani każdy możliwy aspekt komiksu.

Na koniec pora wrócić do tezy z pierwszego akapitu. Tak, w Mnemosyne dużo rzeczy dzieje się ot tak i nie wiadomo po co. Diana w pewnej chwili mówi, że z niewiadomych przyczyn bogowie tracą moc i muszą przelewać ją w ludzi by spowolnić utratę boskości. Czy coś z tego wynika? Nic. Temat nie został później poruszany. Co miała na celu pierwsza misja Zaka i jak ją połączyć z pamięcią? Przez pięćdziesiąt lat Władca Pamięci i Muz siedział sobie grzecznie w Pokoju Trofeów. Czy owa absencja miała jakieś reperkusje dla śmiertelników? Nic nam o tym nie wiadomo. O co chodzi w epilogu? Ojciec Zaka (?) twierdzi, że znowu TO się stało z jego żoną. Czym jest TO? Nie mamy żadnych punktów zaczepienia by choć próbować samemu sobie odpowiedzieć na to pytanie. Zapewne część odpowiedzi znajdziemy w kontynuacji - nie mniej jednak przez cały czas towarzyszyło mi uczucie chaosu w kreacji świata. Za dużo niedopowiedzeń może oznaczać, że pewne wątki przeciekną scenarzyście przez palce i zapomni w przyszłości do nich nawiązać. Obym się mylił.

Na koniec muszę wytknąć to, czego bardzo nie lubię w komiksach. Umieszczanie w opisie na okładce informacji, które nie wynikają z lektury komiksu. Czytamy więc, że śmierć rodziny prowadzi do upadku ludzkości. W samym dziele nic na to nie wskazuje. Ludzkość ma się tak samo dobrze/niedobrze. Pożar, w którym zginął Zac nastąpił z powodu zwarcia w podmiejskiej fabryce. Hm... Jeśli ktoś oleje oficjalny opis wydawcy to znikąd się nie dowie, że ten płonący budynek to była fabryka. Nie mówiąc o zwarciu... Bardzo mnie takie dopowiedzenia z offu irytują!

Ale te wytykania błędów wynikają wyłącznie z kredytu zaufania do twórców i podpowiedzi jak #2 uczynić potencjalnie lepszym. Gdyż Mnemosyne to kawał bardzo dobrego weird fantasy, w którym "magia" nie jest centralną osią a narzędziem do snucia opowieści o człowieczym zagubieniu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz