Literówki (scen. Hubert Kaźmierski, rys. Kamil Karpiński i Filip Sobierajski).
To tylko jeden obrazek przedstawiający zwłoki mężczyzny. I fajna gra słów - literówki/litrówki. Można dywagować co było przyczyną końca smutnego życia pana Mariana. Fajny, abstrakcyjny i dwuznaczny pomysł. Undergroundowy rysunek dodaje szczyptę grozy, a kolory krwi i rzygów jadą na psychodelicznej nucie. Udany początek!
Z boku (scen. i rys. Romek Gajewski).
Obleśna wersja biblijnej Księgi Rodzaju. Bardzo obleśna. Bóg tworzy Adama i by nie było mu smutno, to wycina żebro i tworzy Ewę. Adam zauważając, że wycięcie żebra pozwala mu na głębszy skłon, dokańcza pewną robotę, którą nie mógł wykonać wcześniej. Jeśli już domyślacie się o co chodzi, to... o wy świntuchy! Absurdalność opowieści podbijają rysunki Gajewskiego - są groteskowe, a intencjonalna brzydota postaci sprawia, że wszyscy wykazują mniejszą bądź większą dozę szaleństwa. Short z pomysłem i zgodny z myślą przewodnią antologii - obleśny i obrazoburczy. Podoba mi się, choć kolejna praca Romka jest lepsza.
Wołyń (scen. i rys. Romek Gajewski).
Trudny temat. Wyzwalający zawsze płomienne dyskusje. Żartować z Wołynia chyba nie wolno. I pewnie Gajewski pójdzie za tę historię do więzienia, gdyż przedstawia historię matki z dzieckiem, którzy zaliczają headshoty z powodu głupiego żartu. Ani chyba ten dwustronicowy short obrazi czyjeś uczucia.
Trzeba mieć sos (scen. i rys. Romek Gajewski).
Kolejna historia oparta na grze słów. S.O.S.- sos. Taka meh, nie wzbudzająca emocji. Ale na rysunki i kolory pana Romka miło się patrzy. Dobry underground nie jest zły.
Gra (scen. Romek Gajewski, rys. Łukasz Bałut).
A tu Romek Gajewski napisał bardzo zgrabną wariację na stary, dobrze znany temat. Staruszka, która najprawdopodobniej choruje na raka, podejmuję grę w kółko i krzyżyk z śmiercią we własnej osobie. I choć sama historia nie jest tu specjalnie odkrywcza, ale narysował ją młody i zdolny Łukasz Bałut. A narysował ją tak, że zostaje w pamięci dłużej, niż mogłoby się wydawać.
Przygody Bolka i Srolka (scen. i rys. Śmiechosław).
Śmiechosław odpoczywając od tworzenia kolejnych przygód Grabarza wciąż zachowuje swoje charakterystyczne poczucie humoru. Przygody Bolka i Srolka to kilka czterokadrowych pasków z przygodami chłopczyka Bolka i dziwnego stworka, którego genezy nie chcę zgłębiać :) I jak to w paskach - niektóre odcinki są fajne, niektóre takie sobie, ale to wciąż przyjemność obcowania z niesamowitą wyobraźnią Śmiechosława, która krąży po znanych tylko sobie absurdalnych ścieżkach.
Tupak na trzepaku po czteropaku z wydatnem sześciopakiem (pomysł Romek Gajewski, rys. Momka)
Znam tę sentencję z jakichś memów czy stron z suchymi żartami. Nie wiem kto był jego oryginalnym autorem, ale mimo wszystko - nie wzruszył mnie. To kolejny jednokadrowiec, fajnie narysowany, ale z nieświeżym dowcipem.
Cycolinia (scen. i rys. Romek Gajewski).
Inwersja znanego powiedzenie "oby poszło w cycki a nie w biodra". A jak to jest, jak podczas diety, wszystko wychodzi z cycków a nie z bioder? Ten dwu-kadrowiec to pokazuje. A ja wzruszam ramionami. Miałkie to, nawet kreska Gajewskiego nie ma miejsca by błysnąć.
Oszukać przeznaczenie (scen. Józek Śliwiński, rys. Romek Gajewski).
"Na pohybel skurwielom!" - takie motto zdaje się przyświecać tej opowiastce. Tytułowy bohater przeżył życie mimo kompletnie niezdrowego trybu życia i wiecznego wskazywania palcem, że taki styl prowadzenia się szybko zaprowadzi do grobu. A tu los bywa przewrotny i kolo umiera ze starości. Czym zapewne wkurwił setki "dietetyków" prognozujących mu rychły zgon. Ja sam bym się wkurwił :) Za to, że historia ta wywołała we mnie emocje i przemyślenia, daję okejkę. Lubię jak komiks mimowolnie skłania mnie do 'zadumy'.
Dlaczego muchy latają pod żyrandolem? (scen. i rys. Romek Gajewski).
Tu już undergroundowa jazda bez trzymanki, opary absurdu i hajowy surrealizm. Sherlock Holmes i Dr Watson postanawiają rozwiązać nurtującą ich zagadkę dlaczego muchy latają pod żyrandolem. W tym celu konstruują Pierdolot, w którego skład wchodzi m.in. muszla klozetowa i udają się w podróż tropiąc jakieś wstrętne muszysko. Zanim nastąpi finał wlatują do pewnej dziury, gdzie trafiają do świata wykreowanego przez Ojca Rene. A rozwiązanie zagadki, jak można się spodziewać, jest idiotyczne. I technicznie trudno tej historii cokolwiek zarzucić (biorąc poprawkę na undergroundowy sznyt), to... nie spodobała mi się. I nawet nie wiem dlaczego.
Chuj wie co (scen. i rys. Ojciec Rene)
Miejsce to którego trafili bohaterowie wcześniejszej opowieści to szereg ojcorenowskich postaci wygłaszających filozoficzne sentencje (oczywiście na ojcorene'owską modłę). I to też mi nie podeszło. Mimo wszystko lubię zalążki fabuł w komiksach OR, tu jest "teatr gadających głów"
.
Co jeśli? (scen. i rys. Romek Gajewski).
Short wydawałby się głupi i nie mający nic do zaoferowania oprócz oblechy. Autor zadał sobie pytanie, co by było gdyby Święty Mikołaj spiknął się z Barbie. Gajewski dość obrazowo pokazuje nam scenę seksu tych postaci. Tak, obleśną i pozbawioną finezji. Ale zakończenie... składnia do refleksji. Nieoczekiwanie mocne dwa ostatnie kadry windują wysoko ocenę całości.
Od przedszkola do deski grobowej. (scen. i rys. Romek Gajewski).
Obrazkowa ilustracja kolejnego dowcipu, w którym ktoś widząc młodą kobietę przy boku starszawego gościa bierze ją za wnuczkę a nie za żonę. Romek stara się swą historię podkręcić za pomocą hardcorowego clou, jednak to wciąż mało lotna ilustracja popularnej anegdotki. Niestety, słabizna na koniec.
Nie będę się bawił w ranking historyjek zawartych w Kipiszu. Fajnie było wejść mi w chory umysł Gajewskiego i kolegów. Jedynie chcę przestrzec przed kupowaniem wersji ocenzurowanej (przez samych autorów), gdyż takowa istnieje. Jest zwyczajnie aczytelna i w wielu miejscach nie pozwala zrozumieć wydźwięku szorciaków. Nie wiem jakie procesy myślowe zadziałały by takową wydać, ale szkoda waszych pieniędzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz