poniedziałek, 31 maja 2021

Brom (scenariusz i rysunki: Unka Odya, wydawnictwo 23, 2019)

 

Kartuzy to jakieś straszne zadupie. Może mają tam internet, ale niebezpieczeństwa ze strony fantastycznej fauny grożą w byle bajorach.

Brom ma problem. Jego dotychczasowe życie szkolnego outsidera legło w gruzy, gdy pewnego ładnego dnia dowiedział się od matki, że rodzina ze strony zmarłego ojca jest większa niż sądził (a dotychczas nie miał pojęcia o jej istnieniu). Gorzej - zapraszają go do siebie na wieś na kilka dni w celu odnowienia relacji rodzinnych. Wizja spędzenia czasu z praktycznie obcymi ludźmi nie nastraja optymistycznie, ale na miejscu okazuje się, że wujostwo dorobiło się córki Marysi - rówieśniczki tytułowego bohatera. Nić porozumienia nawiązuje się dosyć szybko, na wskutek pewnych niecodziennych wydarzeń we wsi. A ponadto pierwsze dni pobytu Broma wywołują lawinę ujawnień rodzinnych sekretów.

Unka Odya to typ opowiadaczki, która dość szybko umie nakreślić charaktery swych postaci. Wystarczy spojrzeć na chmurny wzrok głównego bohatera. Od razu sami dorabiamy mu resztę cech charakteru. Mimo socjalnego wycofania i stania obok wobec bycia typowym nastolatkiem - z oczu bije mądrość i zmysł obserwacji. W dalszej części poznajemy jego kolegów, tu również nie ma zaskoczenia postawami, które reprezentują - gdybym był Bromem, prawdopodobnie sam dobrałbym sobie podobne charaktery. Marysia - żywotna, energiczna, ciekawa świata, empatyczna, z silną osobowością. Eryk - dark emo guy; ze zrozumieniem przyjąłem decyzję Unki o obarczeniu go przypadłością taką jaką dostał. Takie szybkie zarysowanie charakterologiczne się w Bromie sprawdza. Dzięki temu opowieść płynie naturalnym, nie za szybkim tempem przez kolejne rozdziały.

Ale siłą komiksu jest bardzo dobre wymieszanie wątków obyczajowych z tematem fantastycznym, który jest przewodnią linią historii. Odya wzięła z mitycznych bestiariuszy kilka fantastycznych przedstawicieli i rzuciła ich w pomorski krajobraz. Wpasowały się tam całkiem dobrze, ich stopień mimikry jest na tyle silny, że trzeba naprawdę specyficznej wiedzy, by zauważyć że z sową coś jest nie tak, a wilk grasujący na przedmieściach miasta nie jest zwykłym wilkiem. Unka kreśli bardzo zgrabne urban-fantasy, gdzie magia kroczy nie tylko ulicami i zaułkami ukrywając się przed ludzkim wzrokiem, ale także kwitnie wewnątrz domów i budynków. 

Naturalność storytellingu widać najlepiej w części obyczajowej, w relacjach między bohaterami i dialogach jakie prowadzą. Szczególnie wśród przyjaciół Broma. Ot, zwykli nastolatkowie. Bez chęci bycia 'egdy'. Hormony niespecjalnie w nich kipią, uczą się na kolejne lekcje ale też lubią sobie popić piwa wieczorem, mimo że nie mogą go jeszcze legalnie kupić. I gadają między sobą o mniej bądź bardziej ważnych pierdołach. Dlatego komiks czyta się płynnie, postacie od razu się lubi - z tego powodu też zakończenie przynosi większy ładunek goryczy niż teoretycznie by to wynikało z fabuły. Część bohaterów w krótkim czasie dorosła zbyt szybko i straciła pierwiastek młodzieńczej niewinności, który tak bardzo polubiłem w tym tomie.

Można trochę kręcić nosem, że twórczyni postawiła na biało-czarną opowieść, gdyż skoro operujemy mitologicznymi akcentami, te zawsze lepiej wyglądają w kolorze. Ale też szybko przestaje to przeszkadzać - kreska Odyi jest sugestywna i dobrze koreluje z opowiadaną historią, w którą szybko się wsiąka i przyjmuje ją za nasz 'świat', nie wymagający poprawek. 

Na koniec zostawiam sobie jedną uwagę. Może głupią, może nie. W podobnych klimatycznie wielosezonowych serialach zwykle jest tak, że w pierwszych odsłonach fantastyczne postaci są rzadkością. W kolejnych sezonach dokłada się kolejne i kolejne i finalnie okazuje się, że wszyscy co do jednego mają tam jakieś 'moce'. Podobny trend da się zauważyć w Bromie, więc mam nadzieję, że w kontynuacjach Unka Odya pozostawi na arenie trochę zwykłych, niczym nie wyróżniających się ludzi, którzy odegrają w opowieści swoje role...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz